Adam Zientek

Szybowcowy przelot grupowy z Żaru do Wiednia 27 lipca 1948 roku !

W lipcowy dzień 1948 roku 4 szybowce wystrzelone przy pomocy lin gumowych ze szczytu góry Żar wyruszyły na przelot do Pragi.
Działo się to pod okiem i z inspiracji Adama Dziurzyńskiego, kierownika szkoły szybowcowej na Żarze. Tak wspomina ten lot jego ostatni jeszcze żyjący uczestnik pan Adam Zientek :
Wystartowaliśmy po kolei : Irena Kempówna na prototypie "Muchy", Edward Adamski i ja na dwóch Sępach oraz Władysław Dziergas na Olimpii. Pogoda była prawie bezwietrzna, niebo w kierunku na południe od Cieszyna usłane cumulusami obiecywało pomyślny początek przelotu. To też w niespełna godzinę po starcie nasz zespół przekroczył granicę nad Olzą.

Dla mnie rodowitego zaolzianina lot nad moją małą ojczyzną stanowił szczególne przeżycie : w dobrze znanym terenie bez trudu wypatrzyłem mały domek w miejscowości Ligotka Kameralna, gdzie mieszkała moja matka...

Niestety, dobre warunki lotu zakończyły się wraz z czeskimi Beskidami w rejonie Łysej Góry. Brak cumulusów na dalszej trasie do Pragi zmusił tu do lądowania Olimpię Dziergasa. 3 pozostałe szybowce z konieczności przyjęły nowy kurs lotu na Wiedeń. Nie mieliśmy map na ten kierunek a także - w co dziś trudno uwierzyć - łączności radiowej, więc dalszy lot improwizowaliśmy indywidualnie.

Mniej więcej w rejonie południowej granicy Czech, będąc u podstawy świeżo rozbudowanego cumulonimbusa, włączyłem sztuczny horyzont. W chmurze wskaźnik wznoszenia doszedł do oporu i po kilkunastu minutach lotu na ślepo odzyskałem widoczność ziemi. Z wysokości 3.500 metrów zobaczyłem duże miasto przecięte wstęgą rzeki - w domyśle Wiedeń. Na jego tle maleńkie sylwetki Muchy i Sępa zdawały się pełzać po ziemi. Przed sobą na horyzoncie zobaczyłem Alpy.

Nie bardzo się orientowałem jak przebiegały granice stref okupacyjnych, które wtedy były w Austrii. Ale jedno było jasne : tam gdzie są Alpy, tam są Amerykanie.

Nie brałem pod uwagę możliwości ucieczki za granicę - taki precedens mógłby się odbić fatalnie na Adamie Dziurzyńskim a nawet na dalszym rozwoju szybownictwa w kraju, dlatego widząc przed sobą duże lotnisko z samolotami postanowiłem przerwać dalszy lot. Zszedłem z wysokości 2.000 metrów i wylądowałem między samolotami oznaczonymi czerwonymi gwiazdami.

W tym czasie nie było radarów i moje lądowanie w Wiener Neustadt było zupełnym zaskoczeniem dla radzieckiego komendanta. Szybowiec znalazł schronienie w hangarze, składającym się tylko ze ścian, bez dachu - lotnisko było w ruinie. Mnie zakwaterowano w odosobnionym pokoju. Przydzielono mi opiekuna i towarzysza, który dwoił się i troił by mi pomóc zabijać czas. Od czasu do czasu zapraszano mnie na przesłuchanie : skąd, dokąd, po co, jakim prawem itd.

Po 4 dniach zjawił się przedstawiciel polskiej misji wojskowej, p. Markowski,(#2) stuprocentowy cywil i raczej intelektualista. Od niego dowiedziałem się, że jest prowadzone postępowanie w celu powrotu do kraju. Irena Kempówna i Edward Adamski wylądowali w okolicach Wiednia i znajdowali się w podobnej sytuacji. Cztery kolejne dni spędziliśmy wszyscy w Wiedniu jako goście misji, następnie rozpoczęło się odholowywanie szybowców przez Czechosłowację do Polski.

Samolot - "sztabówkę" Instytutu Szybownictwa typu Heinkel Kadett, SP-ISA pilotował osobiście dyrektor Instytutu inż. Rudolf Weigl. Przed powrotem wykonano bardzo dużą pracę, bo trzeba było wystawić paszporty i uruchomić najróżniejsze procedury, aby przelot do kraju był możliwy. Holowano szybowce etapami do Zlina w Czechosłowacji, następnie do Bielska.

Po powrocie do kraju otrzymaliśmy wszyscy gratulacje z Aeroklubu za osobliwy wyczyn szybowcowy. Prawie równocześnie otrzymaliśmy drugie pismo oficjalne Ministerstwa Komunikacji - naganę za nielegalne przekroczenie granicy. Co charakterystyczne : jedno i drugie pismo było podpisane przez tego samego człowieka, co było wynikiem unii personalnej obu instytucji ( odpowiedzialny urzędnik ministerstwa był jednocześnie prezesem w aeroklubie ).

Statystyka zaczerpnięta z "Książki Lotów Pilota Szybowcowego" Adama Zientka o numerze 536 :
Lot numer 592 na szybowcu IS-1 Sęp nr rej. SP-551
27.07.1948 start do lotu z Żaru - o godz. 10.14
Lądowanie w Wiener Neustadt o godz. 18.05
Czas lotu - 7 h 51 min.
Osiągnięta wysokość lotu - 3413 metrów
Długość przelotu 308 km
4.08.48 powrót na holu na trasie Wiener Neustadt - Zlin:
start 10.20 - lądowanie 11.50 następnie prezentacja w locie szybowca Sęp
a także loty zapoznawcze na innych szybowcach
5.08.48 lot ze Zlina i po 1 h 30 min lądowanie w Bielsku Białej.

Teraz trochę o szybowcu na którym leciałem czyli IS-1 Sęp.
Sęp był bardzo oryginalnym szybowcem, ponieważ był mierzony na najwyższego z pilotów liczących się w szybownictwie, mianowicie na prof. Włodzimierza Humena o wzroście chyba ponad dwa metry a także konstruktor uwzględnił jeszcze dodatkowe centymetry na grubego pilota, więc kabina była bardzo duża i obszerna. Szybowiec ten - pierwsza szybowcowa powojenna konstrukcja w Europie zaprojektowana przez zespół pod kierownictwem Władysława Nowakowskiego i Józefa Niespała oblatana przez Piotra Mynarskiego, jak na początkowe lata powojenne była zupełnie dobra. Lot do Wiednia jest tego świetnym potwierdzeniem.
Więcej o szybowcu Sęp:

http://www.piotrp.de/SZYBOWCE/pis1.htm





Powrót do LOTNICTWO

Powrót do strony GŁÓWNEJ