Bolesław Zoń

1940 - 2002

część 4
( przychodzi tak wiele tekstów że strona ta została podzielona na podstrony )

Rozmiar: 32376 bajtów


Księga Pamięci płk Bolesława Zonia



Wspomnienia płk Czesława Czyża

      Początkowo znałem Bolka tylko z widzenia i 'ze słyszenia'. Osobiście poznałem go dopiero w 1981 roku, kiedy objąłem stanowisko zastępcy dowódcy ds liniowych 38 lpszb w Modlinie. W pułku brakowało wyszkolonych instruktorów, dlatego szkoleniem personelu zajęli się doświadczeni piloci 45 led. Pośród nich brylował, właśnie ppłk pil.mgr Bolesław Zoń - świetny pilot, wspaniały człowiek, kolega i sportowiec. Mimo, że Bolek był praktycznie najmłodszym pilotem w eskadrze doświadczalnej, to zarówno koledzy po fachu jak i jego uczniowie cenili go za niesamowitą wszechstronność. Latał na wielu typach samolotów - zarówno wojskowych jak i cywilnych, a także na śmigłowcach i szybowcach.
     W pamięci mam wiele historii związanych z Bolkiem. Niestety nie pamiętam dokładnie, kiedy wydarzyła się ta, ale wiem, że byłem już wtedy dowódcą 38 lpszb, a Bolek dowódcą 45 led. Jego eskadra realizowała wtedy program 'KISAJNO', czyli loty na zrzuty bomb kulkowych. W dniu wykonywania zadania pogoda była nie najlepsza - jak my to mówimy ' nawet wrony chodzą na piechotę'. Jednak wszystko było ustalone i trzeba było wykonać zadanie. Na lotniczy poligon w Szymanach zjechali generałowie i Sztab Wojska. Ze strony Dowództwa Wojsk Lotniczych w ćwiczeniach uczestniczył nieodżałowany gen. Michał Polech. Jako pierwszy poleciał Bolek-wyszedł na poligon trochę za blisko wieży, ale bezpiecznie pozbył się ładunku. Generałowie w zielonych mundurach z wyższością popatrzyli na gen. Polecha - według nich nie udało się wykonać zadania. Zła pogoda sprawiła, że nie zauważyli jak bomby spadły. Nagle... cały poligon zatrząsł się i posypały się szyby na wieży. Niektórzy wykonali regulaminowy 'pad na podłogę'. Niewzruszony generał Polech powiedział przez radio do Bolka lecącego już na lotnisko w Modlinie : 'Było dobrze tylko trochę... blisko'. Długo wspominaliśmy tę historię...
    Kojarzy mi się jeszcze jedna, naprawdę zabawna, historia związana z Bolkiem. Pewnego razu podczas lotów zauważył, że jego mechanicy jakoś tak niemrawo snują się po lotnisku od samolotu do samolotu. Wracając z lotu MIG'iem-21 wpadł więc na świetny pomysł. Przeleciał nad swoimi ludźmi na wysokości lotu koszącego (tzn bardzo nisko...). Bolek był już daleko za lotniskiem, a oni ciągle leżeli na ziemi. Oczywiście po wylądowaniu przeprosił ich za ten kawał, ale nikt nie miał tego dowódcy za złe.
    Bolek był mi bliski nie tylko jako kolega - pilot, ale także jako krajan - to również scementowało naszą przyjaźń. Lubiliśmy ze sobą rozmawiać i to nie tylko na tematy zawodowe - często wspominaliśmy młodość spędzoną w górach. Bolek imponował mi swoim ogromnym doświadczeniem lotniczym. On wielokrotnie podkreślał, że ceni we mnie to, że mimo młodego wieku (wówczas byłem najmłodszym dowódcą pułku w Wojskach Lotniczych) potrafiłem kierować tak trudnym pułkiem i mobilizowałem ludzi do ciężkiej pracy niezależnie od pory dnia czy nocy.
    Kiedy wspominam Bolka nie mogę pominąć chwil spędzonych przy wspólnym stole. Był świetnym kompanem - całe towarzystwo zabawiał lotniczymi historiami i dowcipami. Naprawdę nigdy później nie słyszałem już tylu opowieści z ust jednego człowieka. Wspólne zdjęcie zostało zrobione podczas mojego pożegnania z 38 lpszb 11 kwietnia 1987 roku.

Bolek był pełen podziwu jak żegnają mnie 'moi' piloci z 38 lpszb i 45 led. Kiedy spotkałem go ponownie opowiedział mi jak jego pożegnali przełożeni. Nigdy wcześniej i później nie widziałem Bolka tak smutnego.
    Za jakiś czas los znowu zetknął nasze drogi życiowe i zawodowe. Bolek uczestniczył w programie W-300. Razem z moim kolegą promocyjnym - Jerzym Bachtą - oblatywał nowy samolot I-22 IRYDA. Po tragicznej śmierci Jurka program przerwano. Zaledwie 6 lat później zasiadłem za sterami IRYDY.
    Potem wielokrotnie słyszałem się z Bolkiem w powietrzu - zawsze mnie rozpoznawał i pozdrawiał...
    O tragicznym locie Bolka dowiedziałem się już następnego dnia. Nie przypuszczałem jednak, że stan jego zdrowia jest tak ciężki. Wieść o śmierci Bolka była dla mnie i dla mojej rodziny szokiem. Niestety obowiązki służbowe pozwoliły mi na uczestnictwo w uroczystościach pogrzebowych tylko na lotnisku w Modlinie. Kiedy stałem w miejscu, gdzie spędziliśmy tyle wspólnych chwil wśród tłumu zebranych ciągle szukałem jego uśmiechniętej twarzy. Rozglądałem się, ale już nie widziałem jak idzie do samolotu w kombinezonie i ze szlemem w ręce...
    Myślę Bolku, że rodzinne strony przyjmą Cię z otwartymi ramionami, mimo, że w 1956 roku opuściłeś je, by całe swoje życie poświecić lotnictwu. Teraz nie będzie już słyszał szumu silników lotniczych maszyn - do snu będą Ci szumieć beskidzkie 'smreki' i 'jedliny'.

Żegnaj Bolku.

Płk pil. dr Czesław Czyż


      Boluś, niedościgły przyjacielu, odleciałeś tak nagle na wieczny patrol że nie dałeś mi szansy pożegnania się z Tobą. Zawsze jednak na dźwięk Twojego nazwiska łza ciśnie się do oczu. Wspominając miłe z Tobą spędzone chwile pamiętam jak w Jaworze nad Soliną, bawiąc się wesoło przyjąłeś od nas dyplom nominujący Cię na Górala Skalistego. Wierzę że latając teraz nad swoja ukochaną Żywiecczyzną masz również oko na nasze Tatry i Gorce. W naszej pamięci pozostaniesz zawsze, wytrawnym lotnikiem, wspaniałym przyjacielem i prawdziwym góralem.

Józek Wójtowicz

Część 1

Część 2

Część 3

Część 5

Galeria zdjęć


Boluś w pamięci Wojciecha Kilarskiego


Powrót do LOTNICTWO

Powrót do strony GŁÓWNEJ