NIEDOKOŃCZONA HISTORIA KOŚCIOŁA Z KOMOROWIC

     Kościół w Komorowicach koło Bielska zbudowany został na początku XVI w, przebudowany częściowo w XVII i XVIII w.
    Uszkodzony został w czasie działań wojennych w 1945 r. Parafia wybudowała nowy murowany i obszerniejszy kościół, a ten drewniany choć tak piękny nie był już potrzebny. A cóż to znaczy dla obiektu, który przestaje być potrzebny wiedzą coś o tym starzy ludzie, kiedyś byli ostoją i bezpieczeństwem dla tych dla których są już tylko problemem. Jaki miał być jego los - nikt tym sobie głowy nie zaprzątał.
     Tymczasem w odległym Krakowie rodziła się idea założenia skansenu zabytków budownictwa drewnianego. Idei tej patronował Seweryn Udziela etnograf i twórca Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Orędowników tego zamierzenia było bardzo wielu, chętnych nawet do częściowego sponsorowania . Skansen ten miał powstać na terenach znanego krakowskiego restauratora Bizantza. Decyzją zarządu miejskiego odrzucono ten zamysł motywując tym, że zbyt duże nagromadzenie w tym samym miejscu drewnianych obiektów stwarzałoby zagrożenie pożarowe oraz konieczność wycięcia dużej ilości drzew. Byłoby to sprzeczne również z wcześniejszą decyzją z 1930 r. obejmującą Las Wolski ochroną . Ponadto liczny napływ publiczności zakłóciłby spokój i ciszę Lasu Wolskiego. Dopiero po 1945r. opracowano plan zabudowy Lasu Wolskiego w okolicy Panieńskich Skał. Zawiązał się Komitet Budowy Kościoła w Woli Justowskiej mający w zamyśle przeniesienie drewnianego kościoła z Komorowic. Dzięki osobistemu zaangażowaniu profesora Karola Estreihera /tego który zaraz po wojnie odszukał i przywiózł do Krakowa ołtarz Wita Stwosza/ i pomocy miedzy innymi studenta Janusza Gawora w latach 1948-1949 przewieziono kościół na miejsce. Już w 1952 r erygowano parafię i kościół pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski. W pobliżu kościoła usytuowano starą karczmę z Pasieki koło Czernichowa z przełomu XVIII i XIX w. a w 1957 spichlerz dworski z 1764 Trzyciąża koło Wolbromia. Na tym zakończono budowę skansenu .
Kościół wraz ze spichlerzem i starą karczmą idealnie wkomponowany w krajobraz zdawał się być tam od zawsze. Jego zwarta bryła ze strzelistą wieżą, nadwieszoną izbicą i z czterema małymi wieżyczkami, ze smukłą sygnaturką nad nawą i sobotami wokół budziła zachwyt. Soboty wokół kościoła były schronieniem dla ludzi przed deszczem i skwarem, jak skrzydła kwoki, pod które zbiegają się kurczęta szukające bezpiecznego schronienia. Było to miejsce moich wagarów , a tak po prawdzie to młodzieńczej potrzeby kontemplacji. Nie było to jedyne takie miejsce gdzie była cisza i spokój. Jednym z takich miejsc była biblioteka Akademii Sztuk Pięknych przy ul. Smoleńsk 9. W czytelni było cicho i przytulnie , a co najważniejsze były tam wspaniałe zbiory wydawnictw albumowych. Natknąłem się na małą monografię tego kościoła z jego planem. Na jego podstawie wykonałem jego miniaturę. Był to prezent dla mojego nauczyciela. Miałem bardzo wielu takich, których darzyłem sympatią i zachowałem do dziś w serdecznej pamięci. Parę lat później w 1961 r. narysowałem dla siebie ten kościół, nie przeczuwając jaką pamiątką on będzie dla mnie. Tyle zabiegów i ludzkiej mitręgi aby ten kościół stanął w Lesie Wolskim zostało zniweczone przez chorego człowieka - piromana. W nocy z 13/14 lipca 1978r podpalony spłonął doszczętnie. Zostały tylko zgliszcza, na których spotkali się : kardynał Karol Wojtyła, prof. Karol Estreiher i mgr inż. Architekt Janusz Gawor. Zapadła decyzja, że odbudową kościoła zajmie się Pan Janusz Gawor. Był to ostatni dzień pobytu kardynała w Krakowie przed wyjazdem na konklawe do Rzymu, z którego już nie wrócił.
Po wielu trudach i czynienia wstrętów przez ówczesne władze PRL-u, odbudowa kościoła została ukończona na Wielkanoc 1982 r.
Przyglądałem się nie raz pracy cieśli-górali przy jego odbudowie. Tej ogromnej masie drewna obrabianej z grubsza tartaczną maszyną zmontowaną na miejscu. Jak piłami i siekierami wykonywali odpowiednie elementy, które montowali w całość. Patrząc na ich pracę wyobrażałem sobie ile to trzeba było materiału i trudu aby powstały te klejnoty drewnianej architektury, którymi tak się zachwycamy.
Nikt nie przypuszczał, że nastąpi kolejna tragedia. W nocy 6 IV 2002 r kościół spłonął.

Uwierzyć i pogodzić się z tym, że nie ma tego kościoła jest mi bardzo trudno jak wielu innym ludziom. Przypomniałem sobie o tym moim skromnym rysunku z przed lat. Przyszło mi na myśl aby w jakiś sposób go wykorzystać - przypominać ludziom o jego tragedii i mobilizować ich do jego odbudowy. Stąd pomysł wykonania pseudo znaczka.Uważałem, że ten rysunek wykonany nieprofesjonalnie to za mało. Zwróciłem się z prośbą o pomoc do Pana Wojciecha Gorgolewskiego specjalisty od zdjęć lotniczych i właściciela studia AIR PHOTO GORPOL o odszukanie w swoich archiwum zdjęć lotniczych tego kościoła. Jako, że łączy nas wspólna pasja - latanie odniósł się do mojej prośby ze zrozumieniem i odszukał zdjęcia. Zatem wspólnie podejmiemy próbę ocalenia od zapomnienia tego zabytku, pragniemy jego odbudowy takim jaki był, zwłaszcza, że Pan Janusz Gawor posiada pełną dokumentację z poprzedniej budowy.



Kraków 30 maj 2002
Wojciech Kilarski

ostatnie zdjęcie z dnia 24.03.2003







Powrót do strony GŁÓWNEJ